literature

Nienazwane- cz. XII

Deviation Actions

Luniaczek's avatar
By
Published:
975 Views

Literature Text

Półtorej miesiąca po przybyciu do Saletu wymknęła się do łazienki i po raz pierwszy w spokoju wykąpała. Już praktycznie nie odczuwała lodowatej temperatury wody ani szorstkości szczotki.
Podsuszyła włosy jednym z zaklęć ognia, rozczesała je i ubrała się. W powietrzu wisiała zapowiedź nadchodzącej jesieni, toteż nosiła dwie bluzy miast jednej.
Przemierzyła uśpione korytarze. Była pewna, że spotka po drodze Garleta, więc nie zdziwiła się, gdy wpadła na niego na zakręcie.
- Gotowa?
Nie oczekiwał od niej zgody- zapytał, by pokazać jej, że ma nad nią władzę.
Lekcja jak zwykle odbywała się w jednej z komnat; ta akurat służyła jako miejsce do medytacji.
- Siadaj.
Atalanta przyjrzała mu się, nie okazując zaskoczenia. Czy to jakiś podstęp? Nigdy nie pozwolił mi usiąść.
- Powiedziałem: siadaj.
Nie zareagowała. Bez słowa dobył miecza i, nie bawiąc się w gierki, dźgnął ją w udo. Na ponowny brak reakcji ukłuł ją znowu i jeszcze raz, zmuszając do uklęknięcia. Ciągle patrzyła prosto przed siebie, co wyraźnie go irytowało.
Usiadł naprzeciwko.
- Dzisiaj nauczę cię czegoś niedostępnego innym smoczym jeźdźcom, a mianowicie obrony umysłu i ataku innego. Gdyby król się o tym dowiedział, zabiłby mnie.
Przyjrzała mu się ze spokojem.
- Ponoć wykonujesz jego rozkazy.
- Wykonuję...- zdawało się, że walczy sam z sobą, jakby ciało przestało go słuchać- Jednak władca... jest jedynym, który... potrafi walczyć umysłem.
- Oprócz ciebie- zauważyła.
- Oprócz mnie, ale nie mogę się z nim równać. Uczyłem się posyłać myśli, a teraz wyczuj moją świadomość.
Nie było to trudne. Kiedy tylko wypuściła myślową mackę, ujrzała umysł Garleta. Chciała w niego wniknąć, lecz coś ją odepchnęło.
- Zasada numer jeden- powiedział Garlet- Nie wolno ci naruszać czyichś myśli. Druga brzmi: nigdy nie opuszczaj ciała do końca, bo przed chwilą mógłbym cię zaatakować i nie zdążyłabyś zareagować.
Niespodziewanie zgiął się w pół, prostując i rozginając palce, a mięśnie karku napięły mu się z wysiłku. Po chwili odetchnął i wyprostował się.
- Spróbuj jeszcze raz.
Usłuchała. Rozczepienie świadomości na dwa prądy, pilnowanie i prowadzenie obu wymagało żelaznego skupienia. Garlet klasnął i zdekoncentrowała się.
- Zasada trzecia: refleks. Musisz uprzedzać zaskoczenie- potrząsnął głową- Teraz obroń się przede mną.
W przeciągu sekundy poczuła nacisk na umysł. Przeraziła się, że wyczuje jej emocje, pozna uczucie, którym darzy Sengę, sekrety, pragnienia... Rozpaczliwie zaatakowała, krążąc wokół własnych myśli, nie dopuszczając do nich chłopaka. Wycofał się powoli.
- Nieźle- pochwalił ją.
Znieruchomiał. Zaczął dygotać, żyła na jego skroni zapulsowała gwałtownie.
- Garlet, walcz- nakazała Atalanta- Nie...
Spóźniła się. Garlet uśmiechnął się i nagle zaszarżował na jej świadomość.
Siła ataku wygięła ciało Atalanty, myślowy sztylet ciął bezlitośnie, ból ją oślepił. Zaciśnięta w imadle drugiego umysłu mogła tylko wić się na podłodze, za słaba na krzyk.
Wydawało się, że minęły godziny, nim przestał. Pogładził jej policzek i odszedł z szyderczym uśmiechem.
Przegrała.

Kiedy w końcu była w stanie myśleć samodzielnie i na czworakach podpełzła do drzwi, słońce świeciło w zenicie. Złamał mnie, złamał...- tłukło jej się po głowie.
Splunęła krwią. Widocznie nieświadomie ugryzła się w język. Na wspomnienie miażdżącego ataku chciała krzyknąć, lecz coś ją powstrzymało.
Otoczenie falowało, dziwnie zniekształcone. Usłyszała wołanie, ale wtedy straciła przytomność.

To ostrzeżenie. Sam przeczuwam, że coś się wydarzy. Na mój kieł, nie wiem co i skąd te przeczucia...
Jasm zafalował i zmienił się w zawieszoną na misternym łańcuszku fiolkę z fioletowym płynem, która roztrzaskała się o kamienie. Odłamki szkła oddaliły się, aż zniknęły w dole pośród skupiska głazów. Niebo było granatowoczarne, zasnute chmurami rozświetlanymi błyskawicami. Zahuczał grom i piorun roztrzaskał wpół samotną, potężną sosnę.
Wysoka kobieta o pustych oczach sunęła przez nieskalaną biel. Szata kłębiła się wokół jej kostek, a nie pasujące do tej młodej twarzy siwe włosy promieniowały słabym blaskiem.
- Walcz, walcz- szepnęła, a echo powtórzyło: „Zniszcz, zniszcz”.
- Z czego robi się berła?- zapytał ślepy starzec gromadkę dzieci.
- Z mindrilu!- odwrzasnęły chórem.
Spopielone wioski, wilki walczące na rozdrożach, kruki krążące nad polem usianym czarnymi kształtami. Bij, zabij, pal!
Ognie liżące utwardzone czasem wrota. Magia, pradawna i dzika, wymyka się spod kontroli.
I muzyka, ostra niczym krzyk ptaka.


Atalanta ocknęła się na krześle. Przetarła oczy; była w izbie uzdrowiciela, a na łóżku leżał...
- Senga?
Spojrzał na nią i z jej krtani wydobył się zduszony pisk- ktoś pociął mu twarz ostrym narzędziem, omijając usta i oczy. Zauważyła, że skórę na rękach również ma poznaczoną podobnymi ranami.
- Kto... kto cię tak urządził?
- To był... on- wyjęczał- Dowiedział się...
Delikatnie ujęła jego dłoń.
- Nic nie mów. Zachowaj siły.
Przymknął z wdzięcznością powieki. Po chwili zasnął, a Atalanta zacisnęła zęby. Gniew lizał jej wnętrzności, serce tłukło się o żebra. Zmiażdżyła palcami szklankę. Jak on śmiał!
Kopniakiem otworzyła drzwi. Jak mógł! Przebiegła korytarzami wprost na plac ćwiczeń. Pokażę mu!
Namierzyła idealnie. Zebrani w sali treningowej obejrzeli się na nią.
W przerażającej ciszy uderzyła Garleta w szczękę. Jego towarzysz, z którym ćwiczył fechtunek, umknął pod naporem czystej furii. Atalantę nie obchodziły rany, pragnęła zabić, zniszczyć...
Gdy chłopak osunął się na podłogę, biła dalej, a on skomlał i jęczał, niezdolny się obronić.
Był sobą, tym samym Garletem co na początku. Spojrzał na nią przepełnionymi bólem oczami...
- Masz za swoje, gnido- syknęła mu do ucha.

Położyła się spać jako ostatnia. Rozluźniła mięśnie i tak, jak nauczyła ją Jokena, uspokoiła myśli.
Tym razem było inaczej. Wyczuła umysły śpiących dziewczyn i smoków, a nawet ptaków przelatujących za oknem. Zawahała się. Gdyby tak...
Zganiła się za takie pragnienie. Myśli są ostatnią twierdzą, sama zresztą wiesz, jak to jest, kiedy ktoś zagląda ci do głowy.
Otrząsnęła się i skoncentrowała na właściwym celu. Garlet. Prześledziła w myślach zdarzenia od przybycia do Saletu, wykreśliła niepotrzebne i zaczęła wszystko składać w jedną całość. Domysły nie były dla niej przyjemne, ale nie odegnała ich, lecz pozwoliła się rozwijać. Pod koniec zaśmiała się bezdźwięcznie. To było tak oczywiste!
Garlet zmienił się po pierwszej jeździe na byku... Wcześniej się deportował, nie wiadomo gdzie, jednak z pewnością odwiedził króla... Wiem, co się stało. Suel go opętał. Ponownie zachichotała. Późniejsze zdarzenia to potwierdzają: odzyskanie woli po ciosu mieczem... Walka z samym sobą... Cios umysłowy... Wygadał, że król jako jedyny poza nim to potrafi, a atak był za silny, to nie był Garlet... No i okaleczenie Sengi. Obawiał się, że skojarzy fakty...
Myślała gorączkowo. Zaraz... Wtedy Garlet uczył mnie obrony umysłu... Musiał zwalczyć kierującą nim moc! Chciał mnie uchronić przed tym, co spotkało jego!
Zrozumiała, że to nie on ją torturował, ale nie mogła go w pewien sposób nienawidzić. Tylko dlaczego król uwziął się na mnie?
Przestudiowała swoją wizję. Jasm przeczuwał, że coś się zdarzy, bo dotyczyło Garleta... Reszty nie była pewna. Na przykład kobieta, wydawała się znajoma.
Walcz, walcz...
- Będę walczyć- zapewniła Atalanta.

Obudziła się tak gwałtownie, jakby ktoś chlasnął ją w twarz. W sypialni panował półmrok i uznała, że przespała najwyżej trzy godziny.
Uderzyło ją to, jaki panuje spokój. Tubalne oddechy smoków i ich procesy żołądkowe przeplatały się z pomrukami dziewcząt. Sięgnęła pamięcią wstecz, lecz nie przypomniała sobie innej takiej sytuacji. Życie to zabawna rzecz, pomyślała.
Podkuliła kolana do piersi, po raz kolejny rozważając wczorajsze przemyślenia. Wcale nie była zadowolona z knowań króla.
Przeleżała do świtu. Dla zabicia czasu śledziła umysły zwierząt na dworze, trenując przed kolejną lekcją z Garletem.
Demi ziewnęła, przeczesując włosy. U lewej ręki brakowało jej kciuka- straciła go w wyniku pechowego incydentu, kiedy kopnęła Leasa i smok odgryzł jej ów palec.
- Długo już nie śpisz?- wymruczała.
- Praktycznie nie spałam.
- Ach, gdybym ja miała tyle sił...
Ich rozmowa wyrwała ze snu Lunę. Dziewczyna wymacała stolik przy łóżku i usiadła.
- Pierwszy raz- stłumiła ziewnięcie- Pierwszy raz przed nauczycielką.
- O właśnie- Demi ożywiła się- Jokena powiedziała, że dzisiaj bezwzględnie idziesz z nami... Trochę się wściekła, kiedy ciebie wczoraj nie było...
- Co cię zatrzymało?- wtrąciła Luna.
Na wspomnienie lekcji z Garletem Atalanta zdławiła emocje.
- Trening.
Luna nie dostrzegła nowych skaleczeń i uspokoiła się.
- Ciekawe, dlaczego wciąż nie daje ci spokoju- zastanowiła się Demi na głos- Już nie pamiętam, jak wyglądasz bez siniaków.
- Demi, to nie pora –upomniała ją Luna.
Automatycznie obróciły głowy, kiedy wszedł Garlet. Luna uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Ha, dzisiaj Atalanta pójdzie z Jokeną.
- Jesteś pewna?
- Tak- odparła z wahaniem.
- Wątpię.
Przerzucił wzrok na Atalantę. Nagle uświadomiła sobie, że nie patrzy na nią chłopak, lecz król. Zalała ją fala strachu.
Nie zdążyła wznieść barier wokół umysłu, gdy zaatakował. Praktycznie nie zmieniła wyrazu twarzy, a tak naprawdę w myślach zwijała się z bólu, wrzeszczała i jęczała. Stalowe iskry przeszywały ją na wskroś, każda cząstka ciała zdawała się umierać...
Luna nie zrozumiała, czemu Atalanta niemalże zgięła palcami ramę pryczy ani dlaczego pot spływał po jej czole.
Atak był o wiele silniejszy niż wczoraj; drugi umysł bezlitośnie tłumił wszelki opór i iskry świadomości, zmiażdżył jej obronę. Nie wiedziała, czym, gdzie i kiedy jest, czy żyje, czy istnieje cokolwiek...
Usłyszała muzykę i cofnęła się rozpaczliwie. Znajoma, aczkolwiek obca świadomość odepchnęła wyniszczający ją umysł. Już myślała, że jest po wszystkim, gdy Suel zmiótł to coś i po raz ostatni przebił Atalantę na wskroś.
Oddalił się wraz z Garletem. Atalanta zsunęła się z pryczy, głucha, niema i bezwładna jak ścierka.

Godziny mijały w eterycznym śnie pełnym realnego bólu i nierealnych wizji. Cierpienie rozciągnęło się w nieskończoność, częściowo przysłaniane innym umysłem.
- Dziecko, powstań! Nie mogę jej dobudzić... Mamo, mogę? Kochanie, nie patrz na to- mówiły głosy jednocześnie, a były ich setki, jeśli nie tysiące.
Pojawiło się światło. Ale czym ono jest?
Wybrała ciemność.
A co się będę rozpisywała, po prostu czytajcie i wytykajcie błędy x3
Nuaa, ta część jest bardzo ważna... Znacząca... Very important, jak to mówią ;]
© 2006 - 2024 Luniaczek
Comments66
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
ProudMary's avatar
Przychylam sie do opini któregoś z komentatorów - od pewnego czasu wdarzenia się powtarzają i jest nieco monotonnie. Garlet ją okłada, ona zamyka się w sobie itp. Postać smoka zupełnie zniknęła... Tak samo wszystkie postacie które wprowadzałaś na poczatku... Po co wiec one ??
Styl moim zdaniem zmienił sie na lepsze, ale to wszystko troche nierówne.

Dobre są te konkluzje do których dochodzimy z Atalantą - aczkolwiek dziewczyna ma mała skape ;) Może dlatego że ona w tym uczestnicz
a ja siedzie sobie wygodnie przed monitorem... ale z drugiej strony moze wlasnie dlatego ze w tym uczestniczy powinna domyslec sie szybciej niz ja.

O myślowych mackach i calej akcji z mysleniem znow piszesz jakby każdy doskonale wiedział z czym to sie je. Otórz ja niewiem i pewnie
czesc czytelników też nie... zatem moze warto byłoby wyjasnic na czym to polega ??

Tak czy siak intryga robi sie coraz ciekawsza i ciekawi mnie jak z tego wszystkiego wybrniesz...